Przejdź do głównej zawartości

"Smocze kły" Michael'a Crichtona

instagram.com/bookowniczkaig
Dinozaury. Stworzenia, które kiedyś stąpały po tym świecie, rządziły nim i wymarły. Jak ogromne były? Czy były inteligentne? Dlaczego wyginęły?*. Mimo ich zniknięcia z powierzchni ziemi, zostawiły w niej po sobie swoje szczątki. Niezwykle cenne. Szalenie ważne. Stanowiące zjawiskowe odkrycia naukowe, pozwalające nam, maluczkim, przybliżyć historię i odkryć tajemnice tych niezwykłych istnień. K o ś c i. O te kości rywalizowało wielu uczonych. Jednym z nich był profesor Marsh. Oraz jego rywal, profesor Cope. Dwa całkowicie odmienne charaktery. Dwóch totalnie nieznoszących się nawzajem ludzi. Mają jednak jeden cel. Obaj ruszają z ekspedycją. Obaj chcą odnaleźć kości. Zupełnie przypadkowo w wir ekspedycji daje się wciągnąć młody William Johnson. Musi on dołączyć do wyprawy Marsha, aby wygrać zakład i ostatecznie dołącza do ekipy jako fotograf. Z początku nie do końca zdaje sobie sprawę jakiego wyzwania się podjął... Droga bynajmniej nie jest usłana różami, a kolejne przeszkody potęgują jego wolę wygrania. Podróż pełna jest też strachu przed Indianami, a trwająca wojna i agresja Siuksów napawa podróżujących lękiem o kolejny wschód słońca. Czy podróż na Dziki Zachód okaże się dla odkrywców wartą ryzyka?

Crichton po mistrzowsku, jak zwykle, zbudował tę historię. Obraz pustynnych ziem, prac przy kopaniu kości pełnych pyłu i przekleństw, żmudne podróże i liczne trudności – wszystko to, by podsycić apetyt czytelnika i w kolejnych rozdziałach rzucać Johnsona (i nas) w wir kolejnych zdarzeń. Przygoda życia młodego studenta, rozpoczynająca się od niewinnych niedogodności, staje się z każdym dniem coraz bardziej niebezpieczna. Pewnym jest, że rozpuszczony młodzieniec nie wróci z tej wyprawy taki sam. W jej trakcie odkryje nie tylko kości prehistorycznych gadów, ale dokona też odkryć dotyczących jego własnej osoby. Poznanie siebie może okazać się dla niego równie zaskakujące...

Dla mnie to jest książka 9/10. Czuję lekki niedosyt w przypadku kilku rozpoczętych przez autora wątków, które zakończył na rzecz wyższej rangi: ekspedycji. To ona i odkrycia są na pierwszym planie, zarówno powieści, jak również dla bohatera tej historii. Generalnie książka to sztos, klimat dinozaurów i naukowych dokonań to konik autora, a początki paleontologii to ciekawe, jak się okazuje, dzieje. Nie tylko z uwagi na wagę odkryć i znaczenie tych badań, ale również z uwagi na emocje, jakie wykopaliska robiły na samych uczonych! Postaci profesorów Cope’a i Marsha są prawdziwe, a ich wrogość opisana w książce „ułagodzona”. To jest naprawdę ciekawy wątek i dodaje on smaczku całej historii, rzucając ciekawe światło na autentycznych uczonych. Wielkim plusem i zasługą autora jest czerpanie wiedzy z rzetelnych źródeł, kronik osób towarzyszących tej wyprawie, oraz wiedza w tej dziedzinie nauki. No i, wiadomo, że powieść o kościach dinozaurów, nie może się nie podobać, skoro książki o parku pełnym żywych dinozaurów robią ogromne wrażenie, a filmy odnoszą sukcesy po dziś dzień. Ja osobiście jestem wielką fanką i jeśli: lubicie czytać, lubicie dinozaury i lubicie ciekawe powieści, to myślę, że również będziecie usatysfakcjonowani tą lekturą.


 *Jedna z teorii.
źródło: www.feistees.com

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Serce jak smoła" - Robert Galbraith

Czasem rzeczywistość jest tak ciężka, że człowiek ucieka w świat wymyślony. Co jeśli ktoś tak pokocha fikcję, że będzie w stanie za nią zabić w prawdziwym świecie? Współtwórczyni kreskówki "Serce jak smoła" zjawia się w agencji i prosi Robin o pomoc z powodu internetowego hejtu na jej osobę. Z pewnych względów pomocy nie otrzymuje, a jakiś czas później detektywi czytają o śmierci młodej kobiety.  Strike i Robin mają przed sobą nie lada wyzwanie. Muszą przeniknąć do wirtualnego świata gry fanów kreskówki, którzy pilnie strzegą swych tajemnic. Po omacku szukają kogoś, kto w sieci działa jawnie i bardzo aktywnie, a w realu pozostaje anonimowy- ale nie bezczynny... Śledztwo nadwyręża siły zespołu agencji, który mając ograniczone pole do popisu, manewruje między zleceniami, starając się znaleźć i powstrzymać zabójcę. W tym wszystkim para detektywów toczy walkę z własnymi uczuciami i wątpliwościami - fatalnie odczytując wszelkie poszlaki.  Smutna rzeczywistość - autorka nie musiała

Nie oceniaj po okładce, Śnieżka też nabrała się na ładną skórkę

Kiedyś chyba częściej się słyszało, żeby „nie oceniać książki po okładce”, nie?  Dzisiaj to już nie ma takiej mocy sprawczej, bo a)       brzydkie okładki gorzej prezentują się na insta, b)       właściwie wszystko musi ociekać zajebistością, żeby ktoś zwrócił uwagę… albo właśnie nie zwrócił.  Nie wtrącił swoich pięciu groszy, bo ktoś ma śmieszny szalik w liski, chociaż liski są słodkie.   Może też strasznie razi kogoś mój krzywy nos, albo „wiecznie naburmuszona mina”, sorry , że nie polecę od razu do chirurga i nie zrobię się na bijons , żebyś mógł/a się odpierdolić. Spójrz na siebie. W lustro. Teraz. Niezależnie od tego, co widzisz, czy to ci się podoba, czy nie, czy popadasz w samozachwyt, czy w stan depresyjny – to właśnie jesteś ty. I co? I nic. Tak po prostu wyglądasz. I co dalej? Gdzie puenta? Dalej to już zależy od CIEBIE.

"Wartka śmierć" - Robert Galbraith

Detektywi kontra sekta? Nowy klient Cormorana i Robin prosi o pomoc w uwolnieniu syna ze szponów niebezpiecznej organizacji. Idee ratowania świata oraz działania charytatywne Powszechny Kościół Humanitarny uzależnia oczywiście od wpływów gotówki nowych wiernych i pełnego poświęcenia "życia" ludzi przebywających w ich ośrodkach, m.in. na Farmie Chapmana. Goście, którzy przejdą próg tego miejsca, nie wyjdą z niego tacy sami... Śledztwo rozpoczynamy na pełnych obrotach - agencja Strike'a nie narzeka na brak zgłoszeń, a sprawa Willa i jego ewentualne uwolnienie z farmy wymaga od wspólników podjęcia ryzyka - Robin pod przykrywką zmienia wygląd i gra z nową tożsamością, Cormoran natomiast musi pogodzić się z jej wyborem i ścierpieć nieobecność wspólniczki (wszyscy wiemy, że cierpią oboje nieustannie, z innych przyczyn, tumoki uparte). Nie da się ukryć, że to największa objętościowo część serii, ale to nie liczba stron stanowi o ciężarze lektury. Przyznam szczerze, że dawno nie