Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2020

Takie tam o #takimtampieprzeniu2020

Tyle się ostatnio mówi o tym, że dobrze jest się akceptować, a temat wydaje się niezauważany. A to ktoś ci powie, że chyba ci się przybrało , albo ale z ciebie wieszak! , a to ci ktoś wytknie pierdyliard głupot, pouczy przy tym i wciśnie swoją złotą radę, a to żyćko znów dowali i odechce ci się wszystkiego, a jeśli nie masz w swoje zbudowanej pewności siebie i nie znasz swojej wartości i swoich granic, istnieje szansa, że jednak podupadniesz na duchu, zatniesz się w sobie, a na koniec zwalisz winę na siebie, bo przejmujesz się tyloma sprawami, więc to twoja wina, że nie wyszło, bo ...   Cienka jest granica między samoakceptacją a samo-nienawiścią. Można się tolerować na co dzień i nie wierzyć w miłe słowa innych ludzi - obcych czy bliskich, to bez znaczenia; kiedy ktoś ci mówi, że wyglądasz ładnie/jesteś super/zrobiłaś dobrą robotę - kiwasz głową ze sztucznym uśmiechem i wyrzucasz to drugim uchem, bo zwyczajnie w to nie wierzysz, a w ciszy i samotności gardzisz swą osobą, podkopując w

Wojaże, oh oh - czyli jak się wybrać w drogę, kiedy nie z wyboru jesteś niezdarą

Nie wiem, kto pierwszy rzucił hasłem, że podróże kształcą, ale czemu ja sobie to tak wzięłam do serca i zawsze z jakiegoś wyjazdu muszę przywieźć nowe doświadczenia z robienia z siebie błazna? Jest to całkiem zrozumiałe przy moim talencie do niezdarności, jak magnes przyciągam też wszelkie aprzygody i głupie sytuacje, ale chyba po cichu liczyłam gdzieś na to, że z wiekiem mi to przejdzie. Tymczasem zdobywam kolejne stopnie wtajemniczenia! Nie wiem dokąd prowadzą mnie te schody, ale znając siebie na przedostatnim się pewnie wywalę, a z moim szczęściem drzwi do wielkiej niespodzianki otworzę sobie pewnie czołem. Ponieważ nastroje nie dopisują, dziś krótko rozchmurzę wam choć na chwilę burzowe chmury, a to oto kilka prostych porad, jak uatrakcyjnić sobie wyjazd bez niczyjej pomocy (naukowcy jej nienawidzą!).