Przejdź do głównej zawartości

Takie tam o #takimtampieprzeniu2020


Tyle się ostatnio mówi o tym, że dobrze jest się akceptować, a temat wydaje się niezauważany. A to ktoś ci powie, że chyba ci się przybrało, albo ale z ciebie wieszak!, a to ci ktoś wytknie pierdyliard głupot, pouczy przy tym i wciśnie swoją złotą radę, a to żyćko znów dowali i odechce ci się wszystkiego, a jeśli nie masz w swoje zbudowanej pewności siebie i nie znasz swojej wartości i swoich granic, istnieje szansa, że jednak podupadniesz na duchu, zatniesz się w sobie, a na koniec zwalisz winę na siebie, bo przejmujesz się tyloma sprawami, więc to twoja wina, że nie wyszło, bo ...  

Cienka jest granica między samoakceptacją a samo-nienawiścią. Można się tolerować na co dzień i nie wierzyć w miłe słowa innych ludzi - obcych czy bliskich, to bez znaczenia; kiedy ktoś ci mówi, że wyglądasz ładnie/jesteś super/zrobiłaś dobrą robotę - kiwasz głową ze sztucznym uśmiechem i wyrzucasz to drugim uchem, bo zwyczajnie w to nie wierzysz, a w ciszy i samotności gardzisz swą osobą, podkopując własne morale i podgłaśniając krytyczny głosik w głowie. Może żyjesz z kimś, kto ci dowala tak, że nie masz innej perspektywy. Może sama sobie dowalasz, bo... wstaw swoje doświadczenie. Trochę kicha, żeby na ringu życiu walić się po swoim łbie, wśród skandujących dopierdalaczy, a wierz mi: są ludzie , którzy nigdy nie będą kibicować ci tak gorliwie, jak wtedy, gdy ci nie idzie. Ba! Dopomogą ci spieprzyć humor, napsują nerwów, stworzą okropną atmosferę rozdmuchując wszędzie smród swojego ego, a na koniec otrzepią ręce mianując cię zgorzkniałą marudą i bombą zegarową, bo w końcu masz dość i wybuchasz - a więc to ty jesteś zła. Wiadomka. Łatwo jest domalować na obrazku wąsy, tak łatwo jak opierdolić komuś dupę za plecami. Jak to mówią - nie mów o sobie źle, ludzie zrobią to za ciebie. Proste, prawdziwe. Ty żyj tak, żeby spojrzeć sobie w lustrze w twarz i nie mieć chęci na nią napluć. Nie gardź sobą, są od tego poboczni widzowie, którzy wytkną ci każdy krok. A ty po prostu idź w wygodnych trampkach i uważaj na psie kupy. Resztą się nie martw - co nie zrobisz i tak nie uszczęśliwisz wszystkich. Ale jak będziesz żyć w zgodzie ze sobą, to będziesz uszczęśliwiać siebie. A wtedy będziesz mieć siłę na resztę. 

I to nie bierze się z dupy. Oczywiście, nie ma w życiu lekko. Każdy z nas marzy po trochu o życiu jak w bajce, ale sorry, bo jesteśmy bardziej ogrem ze swoim bagnem. Może irytujący osioł chodzący za nami krok w krok to po prostu bagaż doświadczeń, jaki taszczymy na plerach i nijak da się go wyciszyć. Będzie nucił na przekór. Żadne gadańsko nie pomoże ci stanąć ani na nogi ani na głowie, żeby poskładać siebie i swoje życie do kupy, bo czasem zwyczajnie nie chce się słuchać. ALE. Daj sobie furtkę dla tego ale i postaw na ryzyk-fizyk, bo może właśnie niespodzianie otworzy się w tobie coś więcej ni furteczka dla zmiany i jednak wyjdziesz z bagna. Tak, potem możesz trafić i na smoka, ale czym jest dobra przygoda, jeśli pójdzie gładko. A jak nie masz siły na nic, to są specjaliści. Od bolących zębów jest dentysta, od psychy są specjaliści i porównanie jest może nie adekfatne, ale w skrócie: leczenie to nie jest wstyd. Ani zęba, ani psychiki.

Na start (nie, nie musisz czekać do pierwszego stycznia/ostatniego sierpnia/mikołaja/zaduszek/....) może ci być pomocna widoczna na zdjęciu książka Doktor Ani, w której znajdziesz masę doświadczenia i wierz mi, nigdzie ani jednego buziaka w pupkę, bo to nie jest tak, że żyćko jest czarno białe i wszyscy są be, a ty cacy. Każdy z nas ma skazy, wady, wyboje i przeboje - grunt, żeby się szanować i dogadać. Ale można też nad sobą pracować i iść przez to życie zadowolonym. #takietampieprzenie to tekst, który nakłoni cię do pomyślunku nad sobą, swoją sytuacją i w pupkę to cię może co najwyżej kopnąć. :-) ale tylko do przodu, tylko ku zmianie. (Ale też bez przesady, nikt tam nie ciebie nie krzyczy. Całusków może nie ma, ale pomyśl o tej lekturze jak o mentalnym przytulasie, który ma cię podnieść na duchu).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Serce jak smoła" - Robert Galbraith

Czasem rzeczywistość jest tak ciężka, że człowiek ucieka w świat wymyślony. Co jeśli ktoś tak pokocha fikcję, że będzie w stanie za nią zabić w prawdziwym świecie? Współtwórczyni kreskówki "Serce jak smoła" zjawia się w agencji i prosi Robin o pomoc z powodu internetowego hejtu na jej osobę. Z pewnych względów pomocy nie otrzymuje, a jakiś czas później detektywi czytają o śmierci młodej kobiety.  Strike i Robin mają przed sobą nie lada wyzwanie. Muszą przeniknąć do wirtualnego świata gry fanów kreskówki, którzy pilnie strzegą swych tajemnic. Po omacku szukają kogoś, kto w sieci działa jawnie i bardzo aktywnie, a w realu pozostaje anonimowy- ale nie bezczynny... Śledztwo nadwyręża siły zespołu agencji, który mając ograniczone pole do popisu, manewruje między zleceniami, starając się znaleźć i powstrzymać zabójcę. W tym wszystkim para detektywów toczy walkę z własnymi uczuciami i wątpliwościami - fatalnie odczytując wszelkie poszlaki.  Smutna rzeczywistość - autorka nie musiała

Nie oceniaj po okładce, Śnieżka też nabrała się na ładną skórkę

Kiedyś chyba częściej się słyszało, żeby „nie oceniać książki po okładce”, nie?  Dzisiaj to już nie ma takiej mocy sprawczej, bo a)       brzydkie okładki gorzej prezentują się na insta, b)       właściwie wszystko musi ociekać zajebistością, żeby ktoś zwrócił uwagę… albo właśnie nie zwrócił.  Nie wtrącił swoich pięciu groszy, bo ktoś ma śmieszny szalik w liski, chociaż liski są słodkie.   Może też strasznie razi kogoś mój krzywy nos, albo „wiecznie naburmuszona mina”, sorry , że nie polecę od razu do chirurga i nie zrobię się na bijons , żebyś mógł/a się odpierdolić. Spójrz na siebie. W lustro. Teraz. Niezależnie od tego, co widzisz, czy to ci się podoba, czy nie, czy popadasz w samozachwyt, czy w stan depresyjny – to właśnie jesteś ty. I co? I nic. Tak po prostu wyglądasz. I co dalej? Gdzie puenta? Dalej to już zależy od CIEBIE.

"Wartka śmierć" - Robert Galbraith

Detektywi kontra sekta? Nowy klient Cormorana i Robin prosi o pomoc w uwolnieniu syna ze szponów niebezpiecznej organizacji. Idee ratowania świata oraz działania charytatywne Powszechny Kościół Humanitarny uzależnia oczywiście od wpływów gotówki nowych wiernych i pełnego poświęcenia "życia" ludzi przebywających w ich ośrodkach, m.in. na Farmie Chapmana. Goście, którzy przejdą próg tego miejsca, nie wyjdą z niego tacy sami... Śledztwo rozpoczynamy na pełnych obrotach - agencja Strike'a nie narzeka na brak zgłoszeń, a sprawa Willa i jego ewentualne uwolnienie z farmy wymaga od wspólników podjęcia ryzyka - Robin pod przykrywką zmienia wygląd i gra z nową tożsamością, Cormoran natomiast musi pogodzić się z jej wyborem i ścierpieć nieobecność wspólniczki (wszyscy wiemy, że cierpią oboje nieustannie, z innych przyczyn, tumoki uparte). Nie da się ukryć, że to największa objętościowo część serii, ale to nie liczba stron stanowi o ciężarze lektury. Przyznam szczerze, że dawno nie