Przejdź do głównej zawartości

Introwertyk z niską samooceną

Jedno z nielicznych określeń dotyczących osoby, która uwielbia czytać i po książkę sięga częściej niż ten biedny statystyczny Polak, który dalej kocha tylko Sienkiewicza* (jak tu się dziwić, że nie czyta biedak nic innego? <żarcik, choć trochę też nie>).  Większość osób, które znam z ich zamiłowania do książek, nie są ani introwertykami, ani nie mają niskiej samooceny. Wprost przeciwnie, mole książkowe to otwarte osoby, które sa często mega pozytywne nastawione do życia i uwielbiają gadać, a potrafią mówić (zwłaszcza o dobrych!) lekturowych doznaniach szybciej, niż Quicksilver ratować przyjaciół z opresji. Nie samymi książkami człowiek żyje, powiesz? Cóż, na inne tematy też porozmawiasz z tymi Jeszcze Tylko Rozdział istotami i uwierz mi, że wrażenie szarych myszek schowanych za kodeksem czy czytnikiem, wyleci Ci z głowy szybciej niż wzory skróconego mnożenia po maturze.

Zastanawiam się czasem z czego wynika taki stereotyp i spojrzenie na lubiących ciszę, spokój ludzi, którzy wolą poczytać książkę od tysiąca innych rzeczy. Na które notabene też mają czas i czasami chęć, bo przecież czytasz nie równa się nie umiesz się bawić. Tyle, że po prostu, czytanie cenisz sobie wyżej nad inne rozrywki. Bo, najzwyczajniej na świecie, wolisz usiąść z kubkiem kawy/lampką wina (zależenie od pory dnia) i zanurzyć się w kolejnym trzymającym w napięciu kryminale, czy zgłębić tajniki manipulacji, albo po prostu poznać historię życia ulubionego siatkarza. Ta pasja, zainteresowanie i przeżywanie losów bohaterów na kolejnych stronicach, to oderwanie od rzeczywistości, problemów w pracy czy zwykłego codziennego poirytowania, to jest właśnie kwintesencja i istota czytania książek, poznawania, odkrywania, zaspokajania wewnętrznych potrzeb, które czasem próbujemy zajeść czy zabiegać, a może wystarczy właśnie dobra powieść, przeżycie czyjegoś życia z innej perspektywy i przewałkowanie emocji przez papier i drukowane litery, które pisarz ułożył w logiczną całość.

Czytanie dla przyjemności o smokach i magach to też sposób na spędzenie czasu i zajęcie myśli, a jeśli Twoja wyobraźnia, mimo upływu lat, dalej działa tak prężnie jak za dziecka i nie nudzą Cię kolejne przygody czarodziejskich stworzeń, to naprawdę nic w tym złego, że sięgasz po dziecięce czy młodzieżowe przygodówki. Powiedzmy sobie szczerze, że siedząc za biurkiem nie jednokrotnie myślimy o wakacjach, wypoczynku i ucieczce w plener – czasem szybciej podróżuje się po literach, i choć nie opalimy się pod kocem, to też w jakiś sposób duchowo można odetchnąć. Czytanie jest jak głęboki oddech, kiedy na co dzień jesteśmy zabiegani i zbyt zapatrzeni w ekrany telefonów. Powiesz, że w książkę też się gapisz – racja, tyle, że widzisz dalej, więcej. Podróżujesz nie tylko od lodówki do kanapy, ale przemierzasz niezmierzone czasem meandry wyobraźni drugiego człowieka, który nosi tytuł pisarza i zabiera Cię na spacer, serwuje Ci przygodę, ale wodzi za nos, kiedy tropisz z ulubionym detektywem seryjnego mordercę. Myślisz, że introwertycy z niską samooceną opisywaliby z takimi emocjami swoją czytelniczą pasję? Spróbuj któremuś zapalonemu czytelnikowi powiedzieć złe półsłówko o książce, a możesz poznać jego mniej cichą i szarą naturę.

*Odnoszę się tu do kolejnych, tragicznych wyników raportu  Biblioteki Narodowej o stanie czytelnictwa Polaków, w której kolejny rok z rzędu wypadamy kiepsko. 
Moim skromnym zdaniem, nie ma co tragizować, zważywszy na mało liczną grupę respondentów (niecałe 3200 osób), w porównaniu do np. ankiety o książkach zorganizowanej przez portal LubimyCzytać.pl w zeszłym roku - W sieci o książkach , w której udział wzięło prawie 2 4 tysiące ludzi! Z własnej woli wypełniając ankiety i dzieląc się swoimi pierwszymi lekturami, praktykami lekturowymi itd. Więc, droga BN-ko, może po prostu badacie niewłaściwie i diagnoza ze słabą kondycją Polaków nie jest do końca trafna. (Bo inaczej skąd się biorą kolejki w bibliotekach?!).
PS. Czemu mnie tak wkurzyło z tym Sienkiewiczem i statystycznym Polakiem? Bo sama robiłam na magisterce badania czytelnictwa w szkole licealnej i, naprawdę, nie jest źle z naszym czytaniem, a książki nie stają się przeżytkiem! (Nie mówię, że Sienkiewicz jest zły, to najprostszy przykład po prostu!). Co więcej, #bookworm-mania staje się fajnym trendem na Instagramie, gdzie co rusz powstaje kolejny bookstagram. Ale statystycznie rzecz biorąc to z czytaniem u nas kiepsko, więc po co się w ogóle wysilam z tym postem. (Dla przyjemności!).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Serce jak smoła" - Robert Galbraith

Czasem rzeczywistość jest tak ciężka, że człowiek ucieka w świat wymyślony. Co jeśli ktoś tak pokocha fikcję, że będzie w stanie za nią zabić w prawdziwym świecie? Współtwórczyni kreskówki "Serce jak smoła" zjawia się w agencji i prosi Robin o pomoc z powodu internetowego hejtu na jej osobę. Z pewnych względów pomocy nie otrzymuje, a jakiś czas później detektywi czytają o śmierci młodej kobiety.  Strike i Robin mają przed sobą nie lada wyzwanie. Muszą przeniknąć do wirtualnego świata gry fanów kreskówki, którzy pilnie strzegą swych tajemnic. Po omacku szukają kogoś, kto w sieci działa jawnie i bardzo aktywnie, a w realu pozostaje anonimowy- ale nie bezczynny... Śledztwo nadwyręża siły zespołu agencji, który mając ograniczone pole do popisu, manewruje między zleceniami, starając się znaleźć i powstrzymać zabójcę. W tym wszystkim para detektywów toczy walkę z własnymi uczuciami i wątpliwościami - fatalnie odczytując wszelkie poszlaki.  Smutna rzeczywistość - autorka nie musiała

Nie oceniaj po okładce, Śnieżka też nabrała się na ładną skórkę

Kiedyś chyba częściej się słyszało, żeby „nie oceniać książki po okładce”, nie?  Dzisiaj to już nie ma takiej mocy sprawczej, bo a)       brzydkie okładki gorzej prezentują się na insta, b)       właściwie wszystko musi ociekać zajebistością, żeby ktoś zwrócił uwagę… albo właśnie nie zwrócił.  Nie wtrącił swoich pięciu groszy, bo ktoś ma śmieszny szalik w liski, chociaż liski są słodkie.   Może też strasznie razi kogoś mój krzywy nos, albo „wiecznie naburmuszona mina”, sorry , że nie polecę od razu do chirurga i nie zrobię się na bijons , żebyś mógł/a się odpierdolić. Spójrz na siebie. W lustro. Teraz. Niezależnie od tego, co widzisz, czy to ci się podoba, czy nie, czy popadasz w samozachwyt, czy w stan depresyjny – to właśnie jesteś ty. I co? I nic. Tak po prostu wyglądasz. I co dalej? Gdzie puenta? Dalej to już zależy od CIEBIE.

"Wartka śmierć" - Robert Galbraith

Detektywi kontra sekta? Nowy klient Cormorana i Robin prosi o pomoc w uwolnieniu syna ze szponów niebezpiecznej organizacji. Idee ratowania świata oraz działania charytatywne Powszechny Kościół Humanitarny uzależnia oczywiście od wpływów gotówki nowych wiernych i pełnego poświęcenia "życia" ludzi przebywających w ich ośrodkach, m.in. na Farmie Chapmana. Goście, którzy przejdą próg tego miejsca, nie wyjdą z niego tacy sami... Śledztwo rozpoczynamy na pełnych obrotach - agencja Strike'a nie narzeka na brak zgłoszeń, a sprawa Willa i jego ewentualne uwolnienie z farmy wymaga od wspólników podjęcia ryzyka - Robin pod przykrywką zmienia wygląd i gra z nową tożsamością, Cormoran natomiast musi pogodzić się z jej wyborem i ścierpieć nieobecność wspólniczki (wszyscy wiemy, że cierpią oboje nieustannie, z innych przyczyn, tumoki uparte). Nie da się ukryć, że to największa objętościowo część serii, ale to nie liczba stron stanowi o ciężarze lektury. Przyznam szczerze, że dawno nie