Przychodzi ten czas, w którym musisz powiedzieć sobie: dość.
Wolny dzień, w którym postanawiasz sobie: reset.
Rzucasz wszystko, nie robisz planów, nie nastawiasz budzika, stop! Ty dziś odpoczywasz!
Oczywiście o ile nie obudzą cię hałasy z zewnątrz, mknące po progach tiry, piaskarki. Może jeszcze uda ci się przewrócić na drugi bok, zamknąć oczy i złapać sen... o ile nie zapomnisz dzień wcześniej wyłączyć tego cholernego budzika. Dobra, olać spanie, sen jest dla słabych, szkoda dnia! Wyskocz z łóżka, wmów sobie super spanko, żeby zadziałać na psychikę i uśmiechnij się do swego odbicia w lustrze. Do tego rozczochranego potworka, z odbitą na policzku poduszką i w wytartych spodenkach.
Przecierasz leniwie oczy (ludzie, ja mam tam piasek czy kamienie?!), idziesz włączyć wodę w czajniku i otwierasz szafkę po puszkę, bo mogę wszystko, ale najpierw kawa! Może trochę poćwiczę? Jakieś przysiady, albo chociaż skłony... oho! to nie był dobry pomysł zginać się w kuchni. Masujesz guza na głowie, trzaskasz szafką i idziesz siku.
Czemu koty zawsze się gapią jak siedzisz na kiblu? Co je tak do cholery interesuje? Że co, to ma być zemsta za nagrywanie cię w kuwecie, jak w końcu załapałeś, że można sikać tam, a nie do kapci?!
Czajnik złowieszczo gwiżdże z kuchni. Chociaż raz pamiętam, żeby obrócić go do ściany i nie chować się przed gorącym pociskiem. Zalewasz filiżankę (chyba raczej kubeł) kawy, otwierasz lodówkę z nadzieją, że krasnoludki w końcu odwiedziły też twój dom, ale zatrzaskujesz ją ze smutnym spojrzeniem przez okno na padający (widzisz te złośliwe uśmiechy śnieżynek...) śnieg. Wzdychając i wyklinając swoje ogarnięcie życiowe wkładasz dresy i lecisz do pobliskiego sklepiku.
Oczywiście, że w tym arcy nieeleganckim stroju i z nastrojem totalnie nie towarzyskim mijasz wszystkich znajomych po drodze, a w kolejce w sklepie stoją chyba przyszli modele. No jasne, że tak. Nie ma twojego roślinnego napoju, skończył się akurat hummus, a o bułkach zapomnij. Widzisz swoje odbicie w szybie - czy ja mam poduszkę ze stali i zostanie mi blizna na policzku?!
Oddychaj.
Wracasz do domu z naturalnym jogurtem, w szafce są jeszcze jakieś owsiane płatki, może znajdziesz mrożoną malinę. Kawa trochę wystygła, ale zimna też jest dobra, więc kończysz ją jednym haustem.
Po śniadaniu chcesz wrócić do łóżka i wyleżeć ten dzień, ale w oczy kłuje rozgardiasz i wychodzące z koczka kosmyki włosów. Na krańcu cierpliwości ogarniasz mieszkanie i siebie, resztę olewasz, zamawiasz na obiad pizzę i odpalasz Netflixa, żeby dokończyć serial.
I akurat wtedy muszą sobie wyłączyć prąd.
...
W końcu czytanie przy świeczkach ma swój urok, nie?
Komentarze
Prześlij komentarz
Cześć, miłego dnia i smacznej kawusi!