dwa dni później: kac książkowy
Wszystko
co dobre... wciąga i kończy się szybciej, niż byśmy chcieli. Prosty
przepis: przeszłość z traumą, policjant z problemami, ten zły z
wyobraźnią. I autor, który mnie jeszcze nie zawiódł. Nikt tak pięknie
nie ubiera w słowa smutnych historii jak Nesbo. Wydobywa z bohatera, z
samego dna czeluści jego cierpienia, smutek. Rozlewa ból na całą jego
postać. Macza w nim każdy uczynek, wyznacza każdy krok, niczym szlak na
mapie. Prowadzi krętą ścieżką ku... odkupieniu? Czy istnieje czynność,
która oczyści człowieka z bólu straty? Czy najgorsze uczynki można
wytłumaczyć odwetem? Czy w końcu sam odwet daje satysfakcje?
Czasu cofnąć się nie da.
Zmierzamy
się z każdą kolejną dobą, a przykre doświadczenia oddziela od nas po
prostu coraz większa liczba dni. Mogą przyblaknąć, ale nie znikną.
Podsycane tęsknotą. I żądzą zemsty.
Przestałam się już zastanawiać jak to możliwe, że takie historie łapią za serce. Czy to podświadome współczucie, bo przecież każdemu z nas mogą kiedyś puścić hamulce? Czy każdy człowiek ma swoją granice, swój próg, za który nawet nie zerknie... do momentu aż. Aż coś się zdarzy i nas za ten próg pchnie.
Smutna opowieść.
Na siłę można by powiedzieć, że dająca nadzieje, że jednak można ruszyć dalej.
Wszystko jednak zależy, kto stawia kroki i jaki kierunek obiera.
Komentarze
Prześlij komentarz
Cześć, miłego dnia i smacznej kawusi!