Dzięki spontanicznemu pobraniu "Morderstwa w hotelu" poznałam Florę Steele. W czwartym tomie serii. Na urlopie przeczytałam piąty i stwierdziłam, że nie, no, teraz to muszę wrócić do startu i zacząć od początku. Wypożyczyłam tom pierwszy w bibliotece, bo mimo, że polubiłam się z czytnikiem, to czasem lubię lekturzyć z papierowym tomem. Skończywszy w mgnieniu oka, zostawiłam książkę u mamy na stole, zachwalając powieść. Powiedziała, że może potem spróbuje, ale nie wie. Na drugi dzień skończyła, a ja zamówiłam jej kolejne tomy w bibliotece - oczywiście kontynuując swoją przygodę na czytniku.
Ponieważ jestem do przodu i wiem, że kolejne tomy są nadal przyjemne (to nie jest głupia strategia, powiem wam...) zacznę Was zachęcać od początku. "Morderstwo w księgarni" to drzwi wejściowe, gdzie poznajemy miejsce akcji, jakim jest angielska wioska. Już tu wiadomo, a co szybko dostaje potwierdzenie na kartach powieści, że ludzie w miasteczkach plotkują szybciej, niż dziś działają social media. Lata 50. XX wieku, gdy ludzie odżywają w rzeczywistości po wojnach, to ciekawy obraz dla historii z wątkiem kryminalnym w tle.
Flora, właścicielka księgarni, otwiera jak co dzień sklep i spotyka stałego klienta, którego... widzi pierwszy raz na oczy. Tajemniczy pisarz, Jack Carrington, który mieszka na uboczu już kilka lat, po raz pierwszy zjawia się osobiście odebrać zamówienie. Nowa znajomość zaczyna się od znalezienia w księgarni trupa. Nieboszczykiem okazuje się turysta, którego śmierć i powód wizyty w księgarni All's Well staje się tematem głównym plotek i jednocześnie powodem słabszych utargów. Taka reklama nie jest księgarni miła i Flora postanawia temu przeciwdziałać, wszczynając śledztwo... W swój pomysł wciąga nowo poznanego pisarza. I tak oto, obcy sobie ludzie, zaczynają krążyć po miasteczku i zbierać poszlaki, narażając się przy tym na ciekawskie spojrzenia i nie tylko...
Jak to na początku bywa, autorka zaznajamia nas z miejscem akcji, jego historią i postaciami, które przewijają się w dalszych tomach. Obraz przedstawiany jest zamiennie z perspektywy Flory oraz Jacka, mamy więc wgląd w myśli i rozterki każdego z detektywów amatorów. Ich kulawe śledztwo niby nie posuwa się do przodu, a jednak kolejne wydarzenia pozwalają im sądzić, że komuś nie na rękę jest ich dochodzenie...
Lektura jest prosta i przyjemna, czyta się miło, nie ma dłużyzn i zbędnej treści. Osobiście bardzo cieszy mnie perspektywa spędzania jesiennych wieczorów pod kocem śledząc losy Flory i Jacka. W ogóle to mega cieszy mnie już jesień! Sezon na ulubione hobby w towarzystwie ciepłego kakao rozpoczynam!
Komentarze
Prześlij komentarz
Cześć, miłego dnia i smacznej kawusi!