Ach, te czytanie! Błoga chwila relaksu, wyciszenia się i wciągnięcia w świat przedstawiony. Ucieczka od problemów, przyjemność, zabicie czasu. Nie ważne z jakiego powodu sięgasz po książkę, jest to zawsze w efekcie końcowym przyjemność, jest to odpoczynek. Od czego, niby? Od tej góry prania, które właśnie na szybko rozwiesiłaś, żeby nadrobić choć rozdział zanim będziesz musiała lecieć z psem do weterynarza? Czy może od projektu na wczoraj, który kończysz między kolejnymi rozdziałami książki a skręcaniem mebli w salonie, bo obiecałeś? Myślisz, że mole książkowe żywią się tylko zapachem papieru i drukarskiej farby, że nie muszą jeść i zmywać po sobie? Uważasz, że jeśli „ktoś czyta i żyje podwójnie” to ma też podwójną ilość czasu? Książkoholizm to nie super czarodziejska moc, a mole książkowe czasu mają tyle samo, co zwykli Mugole, A JEDNAK: na książkę zawsze wciśnie się gdzieś w ciągu dnia ten kwadrans (albo dwa, w porywach do dwóch godzin. Tak kochanie, oczywiście, że już pędzę z tymi śmieciami!).
Oczywiście, że jeśli trafisz na lekturę tak wciągającą jak stare magnetofony wciągały kasety, to się z akcji nie wyplączesz. Zarwana noc, przekrwione oczy, poczucie beznadziei, bo znowu wyżerasz lubej płatki (oczywiście, że każdemu zdarza się zaczytać w tramwaju i zapomnieć kupić musli). Wyjście do pracy wiąże się z niespokojnymi myślami: czy bohater w końcu ucieknie z tej celi? Czy odzyska swoją moc? Czy słynny detektyw znajdzie morderce zanim ten znowu kogoś zastrzeli? Ciężko się skupić, kiedy jesteś w trakcie podróży do jaskini smoka, szukasz kolejnych poszlak albo marzniesz na k2. Książki uzależniają. Wciągają. Nie uderzają w Ciebie jak Jumanji, ale jeśli mocno się wkręcisz, to możesz poczuć ssanie i głód kolejnych słów.
Syndrom Jeszcze Jednego Rozdziału. I zaraz poprasujesz. Potem umyjesz okna. Jak tylko skończysz tą stronę to już biegniesz go mycia naczy..o matko, ale akcja! Jeszcze tylko jeden! Nie uciekniesz. Książka jest jak nałóg, jak myślenie o deserze po obiedzie - jeszcze tylko ... i mogę czytać! Zostaw ziemniaki, zjedz łososia. (Zostaw to wszystko, jak już nie możesz! Albo gotuj mniej.).
W końcu masz tą naprawdę WOLNĄ chwilę, bo po kolejnej kłótni i uniknięciu o-mały-włos tragedii zbicia ulubionego kubka, mieszkanie jest wysprzątane, a kot sika do czystej kuwety. Siadasz więc w fotelu. I przepadasz.
Co jest gorsze od książkowego kaca? Niemożność sięgnięcia po kolejną książkę, czy lekka panika na myśl o stosie czekających na swoją kolej?
PS. Zdarza się, że "książka nie zając" albo "książka jak wino" - nie ucieknie, a dojrzeje. Zdarza się i tak, ale o tym nie umiem pisać. (Bo wolę wtedy grać, hyhy).
Oczywiście, że jeśli trafisz na lekturę tak wciągającą jak stare magnetofony wciągały kasety, to się z akcji nie wyplączesz. Zarwana noc, przekrwione oczy, poczucie beznadziei, bo znowu wyżerasz lubej płatki (oczywiście, że każdemu zdarza się zaczytać w tramwaju i zapomnieć kupić musli). Wyjście do pracy wiąże się z niespokojnymi myślami: czy bohater w końcu ucieknie z tej celi? Czy odzyska swoją moc? Czy słynny detektyw znajdzie morderce zanim ten znowu kogoś zastrzeli? Ciężko się skupić, kiedy jesteś w trakcie podróży do jaskini smoka, szukasz kolejnych poszlak albo marzniesz na k2. Książki uzależniają. Wciągają. Nie uderzają w Ciebie jak Jumanji, ale jeśli mocno się wkręcisz, to możesz poczuć ssanie i głód kolejnych słów.
Syndrom Jeszcze Jednego Rozdziału. I zaraz poprasujesz. Potem umyjesz okna. Jak tylko skończysz tą stronę to już biegniesz go mycia naczy..o matko, ale akcja! Jeszcze tylko jeden! Nie uciekniesz. Książka jest jak nałóg, jak myślenie o deserze po obiedzie - jeszcze tylko ... i mogę czytać! Zostaw ziemniaki, zjedz łososia. (Zostaw to wszystko, jak już nie możesz! Albo gotuj mniej.).
W końcu masz tą naprawdę WOLNĄ chwilę, bo po kolejnej kłótni i uniknięciu o-mały-włos tragedii zbicia ulubionego kubka, mieszkanie jest wysprzątane, a kot sika do czystej kuwety. Siadasz więc w fotelu. I przepadasz.
Co jest gorsze od książkowego kaca? Niemożność sięgnięcia po kolejną książkę, czy lekka panika na myśl o stosie czekających na swoją kolej?
PS. Zdarza się, że "książka nie zając" albo "książka jak wino" - nie ucieknie, a dojrzeje. Zdarza się i tak, ale o tym nie umiem pisać. (Bo wolę wtedy grać, hyhy).
PS2. Zdjęcie zrobiłam w podróży. Tak, lubię podróżować. (Robić zdjęcia też).
Komentarze
Prześlij komentarz
Cześć, miłego dnia i smacznej kawusi!