Przejdź do głównej zawartości

Kochanie, poznaj naszą lekturę

Zakazy przynoszenia do domu skarbów są powszechne od dawien dawna. Niektórzy rodzice przestrzegali dzieci przed przynoszeniem zwierząt, kochający mężowie tylko kręcą głową na kolejną nową bluzkę swej wybranki, żony na kolejną niezbędną wiertarkę, a każdy mól książkowy, które swoje miejsce Przechowywania Kodeksów dzieli z innym człowiekiem, dobrze zna zakaz pt. Żadnych Nowych Książek! Wszyscy oczywiście wiemy, że równie dobrze można „zakazywać” psu szczekania, a nowe książki i tak dostają się (nie wiedzieć jak i kiedy!) na nasze pękające w szwach półki. Co jednak czuje ten szczęśliwiec, który nieszczęśliwie związał się z zapalonym Molem książkowym i znosi te czytelnicze pasje?

Przypuśćmy, że wstaje on/a rano, jak każdy dorosły człowiek rzuca budzikiem o ścianę, i wyciąga z bólem nogi spod kołdry, szukając na podłodze kapci. Z kołdry zsunęła się książka zaczęta przez Mola poprzedniego wieczoru i okruchy z biszkoptów, towarzyszące lekturze, a na dywanie zamiast kapci leżą porozrzucane zakładki. Kapci brak. Człek ten zmierza ku łazience, która jest oczywiście zajęta, bo czytanie do późna nie sprzyja wcześniejszym pobudkom i organizacji dnia szybszej niż godzina snu na to pozwala. Idzie więc zirytowana/y do kuchni, gdzie chcąc nastawić wodę na kawę, musi przesunąć stos wypożyczonych i czekających na oddanie do biblioteki najnowszych kryminałów i kilku reportaży. Przekręca kurek z gazem, sięga po gwizdek i zakładając go na czajnik wyklina świat na czym stoi, po czym podnosi stosik z podłogi. Idzie do szafki z kubkami, o, przepraszam, szafki z najświętszymi skarbami, jeśli Mól prowadzi też bookstagrama. Który to był ten Graal? Dobra, nie ruszaj niczego, co w kotki i z jakimś śmiesznym napisem, te muszą być zawsze czyste i gotowe do użytku. Niech będzie kubek z Yodą. 

Gdzie ta puszka z kawą? Ta z rysunkami babeczek jest na mąkę, a w tej z kwiatkami są suszone grzyby... o, jest! Oczywiście okazuje się pusta, bo ogarnięta euforią istota, odebrawszy swoje książki z paczkomatu, zapomniała wejść do marketu i pognała w podskokach do samochodu. Zirytowany domownik wymownie wywraca oczami wzywając wszystkich świętych o modły i cierpliwość, bo pewnie jak kiedyś nie wytrzyma i zabije swoją drugą połówkę, to i tak trafi do celi z bibliotekarzem (co, myślicie, że bibliotekarze nie ludzie? Każdy ulega słabościom, a czytelnicy bywają trudni). Zalewa w końcu człowiek jakąś herbatę z imbirem i różą, której zapach przywraca go o mdłości, a smak wywraca żołądek do góry nogami (w łazience nadal słychać szum suszarki). Na parapecie kot leniwie podnosi oko i (każdy, kto ma zwierzaka, może przysiąc, że tak jest!) robi złośliwie zadowoloną minę i dalej uderza w kimono.

Wreszcie! Dźwięk otwieranych drzwi jeszcze nigdy nie był tak błogi. Do kuchni wpada spóźniony Mól, w nie swoich kapciach, poprawia włosy i z rozczulającym uśmiechem daje buziaka swej Miłości w policzek i mówi „Słoneczko, dzięki za ulubioną herbatkę, ale zdążę wziąć tylko łyka, bo już jestem spóźnion... o, stos do biblioteki naszykowany, rany, bez Ciebie to jak bez ręki! Ta wczorajsza powieść była taka mocna! Opowiem Ci wieczorkiem, do zobaczenia! Kocham Cię, pa!” 

PS. Kolejne piękne zdjęcie autorstwa Justyny Z. Więcej fotografii znajdziecie na jej Instagramie lub Tumblrze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Serce jak smoła" - Robert Galbraith

Czasem rzeczywistość jest tak ciężka, że człowiek ucieka w świat wymyślony. Co jeśli ktoś tak pokocha fikcję, że będzie w stanie za nią zabić w prawdziwym świecie? Współtwórczyni kreskówki "Serce jak smoła" zjawia się w agencji i prosi Robin o pomoc z powodu internetowego hejtu na jej osobę. Z pewnych względów pomocy nie otrzymuje, a jakiś czas później detektywi czytają o śmierci młodej kobiety.  Strike i Robin mają przed sobą nie lada wyzwanie. Muszą przeniknąć do wirtualnego świata gry fanów kreskówki, którzy pilnie strzegą swych tajemnic. Po omacku szukają kogoś, kto w sieci działa jawnie i bardzo aktywnie, a w realu pozostaje anonimowy- ale nie bezczynny... Śledztwo nadwyręża siły zespołu agencji, który mając ograniczone pole do popisu, manewruje między zleceniami, starając się znaleźć i powstrzymać zabójcę. W tym wszystkim para detektywów toczy walkę z własnymi uczuciami i wątpliwościami - fatalnie odczytując wszelkie poszlaki.  Smutna rzeczywistość - autorka nie musiała

Nie oceniaj po okładce, Śnieżka też nabrała się na ładną skórkę

Kiedyś chyba częściej się słyszało, żeby „nie oceniać książki po okładce”, nie?  Dzisiaj to już nie ma takiej mocy sprawczej, bo a)       brzydkie okładki gorzej prezentują się na insta, b)       właściwie wszystko musi ociekać zajebistością, żeby ktoś zwrócił uwagę… albo właśnie nie zwrócił.  Nie wtrącił swoich pięciu groszy, bo ktoś ma śmieszny szalik w liski, chociaż liski są słodkie.   Może też strasznie razi kogoś mój krzywy nos, albo „wiecznie naburmuszona mina”, sorry , że nie polecę od razu do chirurga i nie zrobię się na bijons , żebyś mógł/a się odpierdolić. Spójrz na siebie. W lustro. Teraz. Niezależnie od tego, co widzisz, czy to ci się podoba, czy nie, czy popadasz w samozachwyt, czy w stan depresyjny – to właśnie jesteś ty. I co? I nic. Tak po prostu wyglądasz. I co dalej? Gdzie puenta? Dalej to już zależy od CIEBIE.

"Wartka śmierć" - Robert Galbraith

Detektywi kontra sekta? Nowy klient Cormorana i Robin prosi o pomoc w uwolnieniu syna ze szponów niebezpiecznej organizacji. Idee ratowania świata oraz działania charytatywne Powszechny Kościół Humanitarny uzależnia oczywiście od wpływów gotówki nowych wiernych i pełnego poświęcenia "życia" ludzi przebywających w ich ośrodkach, m.in. na Farmie Chapmana. Goście, którzy przejdą próg tego miejsca, nie wyjdą z niego tacy sami... Śledztwo rozpoczynamy na pełnych obrotach - agencja Strike'a nie narzeka na brak zgłoszeń, a sprawa Willa i jego ewentualne uwolnienie z farmy wymaga od wspólników podjęcia ryzyka - Robin pod przykrywką zmienia wygląd i gra z nową tożsamością, Cormoran natomiast musi pogodzić się z jej wyborem i ścierpieć nieobecność wspólniczki (wszyscy wiemy, że cierpią oboje nieustannie, z innych przyczyn, tumoki uparte). Nie da się ukryć, że to największa objętościowo część serii, ale to nie liczba stron stanowi o ciężarze lektury. Przyznam szczerze, że dawno nie