Przejdź do głównej zawartości

"Nie zaczęło się od ciebie" - Mark Wolynn

Dobre... nudnego początki.

Pierwsze rozdziały książki zrobiły na mnie spoko wrażenie. Konkret, szybko się czytało, zaciekawił mnie temat traumy i skutków jakie może ona nieść na kolejne pokolenia. W skrócie: można odziedziczyć skutki przeżytej traumy swojego przodka i fakt, że coś nas w życiu przerasta może świadczyć o pechowych genach. Teoria, która nie skreśla nas jako "normalnego człowieka" bo coś tam się dzieje- lubię to. Tak na serio to naprawdę wciągnął mnie temat i lektura szła z górki.

Dalej mamy przypadki pacjentów, które dzielą się na wielkie traumy typu przeżycie przez dziadka pobytu w obozie pracy/ morderstwo lub strata dziecko, jak i codzienne typu "mama wisiała na mnie non stop gdy byłem dzieckiem obarczając mnie problemami, których nie byłem w stanie udźwignąć, więc teraz kłócę się z żoną", która również miała problemy z rodzicami. Autor staje w obronie żywicieli, którzy przecież też mieli w życiu różne przeboje, a nie koniecznie otrzymali pomoc i instrukcje jak nie zrujnować życia następnym ludziom. Sprowadza swoje tezy do jednego: trzeba wszystko przyjąć, pogodzić się z tym, pogodzić z ludźmi, a jeśli nie żyją to wyobrazić sobie ich i się pogodzić, i wtedy ten happy end jak z bajki uzdrowi nas i sprawi, że nasze życie będzie cudowne.

Fajnie nie? 

Cóż, przypuszczam, albo mam nadzieję, że te jego recepty to był wielki skrót i naprawdę pomagał tym ludziom na terapii, bo jeśli nie to stracę wiarę w sens takich wizyt.

Na pewno jest to tytuł , który otwiera pewne szuflady i uświadamia na drodze samopolecznictwa - każdy wyniesie z tego jakiś swój wniosek i morał. W temacie psychologicznych książek rozwojowych czytałam lepsze tytuły, tzn. tytuły, które na mnie zrobiły lepsze wrażenie, z których wyniosłam coś więcej niż świadomość, że poprzednie pokolenie w mojej rodzinie miało przesrane, ktoś przeżył jakąś ciężką traumę, albo doznał takiego zawodu, że ja teraz w swoich genach mam już zakodowane: przegryw, na jakimś tam życiowym polu. Choć to trochę pocieszające, że można zwalić jak nie na gwiazdy, to na geny, no i hulaj dusza. A jednak, jakby nie patrzeć, pozostaje nam pole do popisu na scenie życia i cóż pocznę, że ja w swoich kwestiach zwykle strzelam gafę. Może takie geny..?

j.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Zakończeniem jest Zakopane" - Marta Matyszczak

 Ostatni raz państwo Solańscy i Gucio na tropie... Niezwykle mi dziś smutno po skończonej lekturze, choć tyle czekałam, jak zawsze, na dalsze losy tego uroczego trio. Tym razem jednak kończąc tom wiedziałam, że ciągu dalszego nie poznam. Nim jednak na dobre zakręciła mi się łezka w oku... Towarzyszymy bohaterom w pakowaniu się na urlop, więc kryjcie się kto może, bo zwiastuje to zazwyczaj jedno (albo nie jedno..). Róża w formie - odwala od pierwszych stron i powiedzmy sobie szczerze, za to kochamy ją najbardziej. Szymon, choć swym okiem dostrzega (prawie)wszystko, przymyka je jednak i nie otwiera zbędnie ust. Przywykł chłop, a miłość nie wybiera, więc ruszają na podbój Zakopca. Z okna hotelowego pokoju detektyw z żoną ma widoki na góry i odpoczynek podczas pieszych wędrówek, jednakże nocne wydarzenia sprowadzają go na ziemię... Tajemniczy pożar willi po sąsiedzku sprawia, iż Solańscy ruszają w góry nie po relaks, a w poszukiwaniu poszlak. Odkrywają tajemnice mieszkańców, płacąc prz...

"Przepraszam, ja już nie żyję" Marty Matyszczak

       W drugim tomie serii "Zbrodnie na podsłuchu" towarzyszymy Ricie, Jackowi i Radkowi podczas rejsu olbrzymim wycieczkowcem. Zatrudnieni jako pracownicy na ociekającej w luksusy łajbie, prowadzą eko śledztwo doszukując się (o co nie trudno) brudnych praktyk związanych m.in. z "pozbywaniem się odpadów". Ulokowani w ciasnych kajutach, pracując po kilkanaście godzin dziennie, znajdują czas na dochodzenie, jednak po krótkim czasie okazuje się, że muszą też zbierać poszlak dotyczącej innej sprawy... Za burtą bowiem ląduje młoda kobieta, a Rita Braun twardo postanawia znaleźć przyczynę i sprawcę. Od początku lektury dzieje się dużo, autorka nie torturuje nas zbędnymi opisami i nudnymi przestojami, za to raczy dawką humoru, trafnymi spostrzeżeniami i akcją, którą spokojnie mogłaby wskoczyć na ekran (to straszne, że już wszystko wyobrażamy sobie w wersji filmowej). Zdecydowanie podium w tym tomie zdominował brat Rity, czyli Radek - magnes na tarapaty. Dzięki jego wybryk...