Przejdź do głównej zawartości

Bookoholizm, wszyscy mają masz i ty?

Wyobraźmy sobie sytuację:
Zwykły, letni dzień, wracasz sobie spacerkiem z pracy, kupujesz w warzywniaku pomidory i ziemniaki, może wstępujesz do ulubionej kawiarni po latte na wynos. Zmierzasz do domu zadowolona z siebie, bo oparłaś się tej pięknej koszuli w kwiaty na wystawie, cieszysz się z rabatu, jaki dostałaś w drogerii na szampon i nagle mijasz to miejsce. Miejsce, któremu nie umiesz się oprzeć. Które kusi cię samą witryną, szepcze słodko od drzwi, nęci zapachem zadrukowanych kartek.
Księgarnia.


Wiesz, że jesteś na straconej pozycji, jeśli nie miniesz szybko drzwi i nie pójdziesz dalej. Niby to specjalnie przechodzisz na drugą stronę ulicy, ale przecież zawsze możesz zawrócić do kiosku po bilet na zaś, a potem - nie wiesz nawet kiedy! - lądujesz między regałami i już nie zastanawiasz się czy w ogóle coś brać, tylko na ile tomiszczy może sobie dziś pozwolić twój portfel i kręgosłup. 

Znana sytuacja?

A może kojarzysz też to, że w domu czeka na ciebie "stos hańby" (i kurier pod drzwiami), regałowe leżaki, lista must read, która tylko zapełnia się o kolejne tytuły, a mimo przybywających tytułów... nie przybywa ci czasu. Czy chęci? Bardziej nęci nas chyba kupowanie, zbieranie, odkładanie na potem. Jeśli nie goni cię termin recenzencki albo zwrotu w bibliotece, to książka może spokojnie leżeć i dojrzewać. Na stare lata otworzysz ją, zapomnisz co cię w niej urzekło i za cholerę nie dojdziesz do tego po co ktoś wydaje kieszonkowe wersje, które są niewygodne, ale no wiadomo - była promocja, to hop! do koszyka. I nagle spotyka cię rozczarowanie, bo to jednak szmira, albo od pierwszej strony zastanawiasz się kiedy ten główny bohater cymbał zginie. 

Współczesne kolekcjonowanie książek (bo bibliofilstwo to jednak za duże słowo), jak najbardziej cieszy wydawców, księgarzy i markety, które upychają kodeksy na "półkach" między majtkami a dywanem, ale też sprzyja szerzeniu kultu książki, bo zaraża innych ludzi do sięgnięcia po coś do czytania. No bo wiecie, profile na insta, fejsie czy blogi pełne zdjęć i ujęć z książką tak kuszących, że aż chciałoby się rzucić pracę i zakopać pod kocem i w lekturze, dają nadzieję, że więcej osób zarazi się czytaniem. Wiadomo, że czytanie jest obecnie modne, tak jak dietetyczne przepisy i filmy z ćwiczeniami na ładną pupę. Zwłaszcza, że książki są teraz prawie wszędzie. Na regałach zapraszających do bookcrossingu, w kawiarniach (tych hipsterskich to w ogóle wymóg!), w poczekalniach itd. I trzeba się cieszyć, że ktoś łapie bakcyla ucieczki do innego świata przez lekturę, a nie strzykawkę. (Tylko jeszcze trzeba do cholery czytać, a nie tylko o tym gadać.;) )

Zdjęcie z mojego ig, na który Cię zapraszam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Zakończeniem jest Zakopane" - Marta Matyszczak

 Ostatni raz państwo Solańscy i Gucio na tropie... Niezwykle mi dziś smutno po skończonej lekturze, choć tyle czekałam, jak zawsze, na dalsze losy tego uroczego trio. Tym razem jednak kończąc tom wiedziałam, że ciągu dalszego nie poznam. Nim jednak na dobre zakręciła mi się łezka w oku... Towarzyszymy bohaterom w pakowaniu się na urlop, więc kryjcie się kto może, bo zwiastuje to zazwyczaj jedno (albo nie jedno..). Róża w formie - odwala od pierwszych stron i powiedzmy sobie szczerze, za to kochamy ją najbardziej. Szymon, choć swym okiem dostrzega (prawie)wszystko, przymyka je jednak i nie otwiera zbędnie ust. Przywykł chłop, a miłość nie wybiera, więc ruszają na podbój Zakopca. Z okna hotelowego pokoju detektyw z żoną ma widoki na góry i odpoczynek podczas pieszych wędrówek, jednakże nocne wydarzenia sprowadzają go na ziemię... Tajemniczy pożar willi po sąsiedzku sprawia, iż Solańscy ruszają w góry nie po relaks, a w poszukiwaniu poszlak. Odkrywają tajemnice mieszkańców, płacąc prz...

"W mojej rodzinie każdy kogoś zabił" - Benjamin Stevenson

Książka z cyklu tych, po które sięgnęłam przypadkiem i bardzo się cieszę, że ją przeczytałam. Historia, którą poznajemy z każdym kolejnym rozdziałem... staje się coraz bardziej tajemnicza, ponieważ jest rozłożona w czasie, a jej fragmenty rozsiane niechronologicznie. Zbieramy elementy niczym puzzle, aby na samiutkim końcu ułożyć z nich obrazek, w który nie do końca można uwierzyć (choć widok jest zacny, parafrazując nadal do puzzli).  Narracja jest troszkę nietypowa, ale przypadła mi do gustu. Autor pokusił się o humorystyczne wstawki,  nie skąpi też pseudo spoilerów własnej powieści, a mimo wszystko zaskakuje - co powoduje uśmiech.  Sama historia tyczy się rodziny (wow, nikt się nie spodziewał po tytule), w której kilka wypadków i zdarzeń sprowadziło na jej członków złą sławę. To mało powiedziane, ale nie chcę nic a nic zdradzić, ponieważ odkrywanie tego wszystkiego było mega ciekawe. Historia w górskim pensjonacie, z szalejącą śnieżycą i skłóconą familią -  wi...

"Przepraszam, ja już nie żyję" Marty Matyszczak

       W drugim tomie serii "Zbrodnie na podsłuchu" towarzyszymy Ricie, Jackowi i Radkowi podczas rejsu olbrzymim wycieczkowcem. Zatrudnieni jako pracownicy na ociekającej w luksusy łajbie, prowadzą eko śledztwo doszukując się (o co nie trudno) brudnych praktyk związanych m.in. z "pozbywaniem się odpadów". Ulokowani w ciasnych kajutach, pracując po kilkanaście godzin dziennie, znajdują czas na dochodzenie, jednak po krótkim czasie okazuje się, że muszą też zbierać poszlak dotyczącej innej sprawy... Za burtą bowiem ląduje młoda kobieta, a Rita Braun twardo postanawia znaleźć przyczynę i sprawcę. Od początku lektury dzieje się dużo, autorka nie torturuje nas zbędnymi opisami i nudnymi przestojami, za to raczy dawką humoru, trafnymi spostrzeżeniami i akcją, którą spokojnie mogłaby wskoczyć na ekran (to straszne, że już wszystko wyobrażamy sobie w wersji filmowej). Zdecydowanie podium w tym tomie zdominował brat Rity, czyli Radek - magnes na tarapaty. Dzięki jego wybryk...