Wieczór.
Cisza, ciemność, podłogówka grzeje w stópki, więc te wypasione skarpety w gwiazdki, które dostałaś na Mikołaja rok temu leżą smutne w kącie.
Nieśmiało spogląda na Ciebie kieliszek na stoliku, ale wino jeszcze się nie schłodziło.
(Znaczy nie odpowiednio. Nie na tyle, żebyś już musiała szukać korkociągu).
(I tak nie znajdziesz, a znowu zapomniałaś kupić butelkę z nakrętką, upsi).
Nastrojowo na podłodze koce, wśród których szukasz poduchy, żeby umościć się i odpalić kolejny odcinek o przystojniakach w garniakach. Może prawnicy nie są tacy źli?
Ledy dają trochę światła, więc odnajdujesz ikeowską poduchę, którą kupiłaś tylko ze względu na wymiar (bo wszystkie piękne poszewki będą do niej pasować). Usadawiasz się więc wygodnie, przykrywasz stópki i... wtedy dzwoni mama pogadać, bo dawno się nie odzywałaś.
Po godzinie ploteczek i słuchania narzekań lecisz siku. Wracasz i czujesz burczenie w brzuchu, więc z nadzieją otwierasz lodówkę licząc na to, że jednak ten krasnoludek od światła istnieje i zrobi ci coś z niczego na kolację.
Jak zwykle okazuje się, że na baśniowe stworzenia i swoją pamięć liczyć nie możesz, więc wybierasz numer do ulubionej pizzerii (nie patrz w tą ulotkę, przecież pamiętasz numer...) i przy okazji wietrzenia lodówy wyciągasz wino.
Cisza, ciemność, podłogówka grzeje w stópki, więc te wypasione skarpety w gwiazdki, które dostałaś na Mikołaja rok temu leżą smutne w kącie.
Nieśmiało spogląda na Ciebie kieliszek na stoliku, ale wino jeszcze się nie schłodziło.
(Znaczy nie odpowiednio. Nie na tyle, żebyś już musiała szukać korkociągu).
(I tak nie znajdziesz, a znowu zapomniałaś kupić butelkę z nakrętką, upsi).
Nastrojowo na podłodze koce, wśród których szukasz poduchy, żeby umościć się i odpalić kolejny odcinek o przystojniakach w garniakach. Może prawnicy nie są tacy źli?
Ledy dają trochę światła, więc odnajdujesz ikeowską poduchę, którą kupiłaś tylko ze względu na wymiar (bo wszystkie piękne poszewki będą do niej pasować). Usadawiasz się więc wygodnie, przykrywasz stópki i... wtedy dzwoni mama pogadać, bo dawno się nie odzywałaś.
Po godzinie ploteczek i słuchania narzekań lecisz siku. Wracasz i czujesz burczenie w brzuchu, więc z nadzieją otwierasz lodówkę licząc na to, że jednak ten krasnoludek od światła istnieje i zrobi ci coś z niczego na kolację.
Jak zwykle okazuje się, że na baśniowe stworzenia i swoją pamięć liczyć nie możesz, więc wybierasz numer do ulubionej pizzerii (nie patrz w tą ulotkę, przecież pamiętasz numer...) i przy okazji wietrzenia lodówy wyciągasz wino.
Dobra, to gdzie ten korkociąg...?
Przytrzaskujesz sobie szufladą palca, uderzasz się o kant szafki w głowę, ale warto było, bo oto jest! Wynalazek ludzkości. Narzędzie ważne niczym pięściak czy wi-fi. Otwierasz wino (ze sobą dziewczyno, bo jesteś świetna!), usadawiasz się wśród kocy i... kotce przypomina się, że potrafi diabelsko głośno miauczeć, a kaktus z parapetu już dawno nie ćwiczył latania. Cóż, nadal tego nie lubi, a ty znowu musisz zbierać ziemię z podłogi.
Nic nie widzisz przy tych cholernych ledach, więc idziesz zapalić światło i przy okazji wziąć zmiotkę, w międzyczasie odstawiając kieliszek koło poduchy.
Ziemia zgarnięta, kot obrażony, a pizza (oby!!) w drodze. Trochę odechciewa Ci się już nawet tego relaksu, bo przecież nie możesz zwyczajnie się ponudzić i po prostu położyć, bo wiecznie coś... O, domofon!! Rzucasz się do słuchawki, odliczasz szybko kwotę i lecisz poprawić włosy, bo może zatrudnili jakiegoś przystojniaka. Otwierasz drzwi (oczywiście, że nie zatrudnili), płacisz i gramolisz się z pudłem do stołu, a wtedy twój kot postanawia zaatakować klatkę schodową.
Niewiele myśląc lecisz za nim w kapciach z targu i starym dresie, prawie zlatujesz ze schodów i przy okazji zabijasz dostawcę, ale jest! Udało się, uff! Kot złapany, wracasz z nim do mieszkania i... okazuje się, że przeciąg zatrzasnął drzwi.
Czy ręce mogą bardziej opaść?
Oczywiście, że tak, bo kiedy wyglądasz jak totalna kupa, tak właśnie wtedy(!), drzwi starszej sąsiadki otwiera przystojny wnuk, który mógłby wygryźć wszystkich Chrisów z Avengersów. Przyszłaś tylko zapytać, czy możesz skorzystać z telefonu, bo... bo tak, właśnie goniłaś kota, zatrzasnęłaś drzwi do swojego mieszkania i modlisz się w duchu, żeby przegrzany w kocach laptop nie wystartował już w kosmos.
Chłopak się śmieje. Ty się śmiejesz. Kot jest dalej obrażony.
Dostajesz się do mieszkania, zasiadasz w kocach, odpalasz serial i uśmiechasz się do siebie na wspomnienie przystojniaka, któremu zatrzasnęłaś drzwi przed nosem, bo HELLO BITCH, PIZZĄ SIĘ NIE DZIELI!
PS. Zaskoczyłam Was, że wino w kieliszku ostatecznie nie wylane, a aa?
Komentarze
Prześlij komentarz
Cześć, miłego dnia i smacznej kawusi!