Wieczór. Cisza, ciemność, podłogówka grzeje w stópki, więc te wypasione skarpety w gwiazdki, które dostałaś na Mikołaja rok temu leżą smutne w kącie. Nieśmiało spogląda na Ciebie kieliszek na stoliku, ale wino jeszcze się nie schłodziło. (Znaczy nie odpowiednio. Nie na tyle, żebyś już musiała szukać korkociągu). (I tak nie znajdziesz, a znowu zapomniałaś kupić butelkę z nakrętką, upsi ). Nastrojowo na podłodze koce, wśród których szukasz poduchy, żeby umościć się i odpalić kolejny odcinek o przystojniakach w garniakach. Może prawnicy nie są tacy źli? Ledy dają trochę światła, więc odnajdujesz ikeowską poduchę, którą kupiłaś tylko ze względu na wymiar ( bo wszystkie piękne poszewki będą do niej pasować ). Usadawiasz się więc wygodnie, przykrywasz stópki i... wtedy dzwoni mama pogadać, bo dawno się nie odzywałaś. Po godzinie ploteczek i słuchania narzekań lecisz siku. Wracasz i czujesz burczenie w brzuchu, więc z nadzieją otwierasz lodówkę licząc na to, że jednak ten krasnolud...